|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Pineapple
The Master Of Wiertarka
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tu te truskawki? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:09, 26 Sie 2009 Temat postu: Wycinki |
|
|
tak więc są to takie wycinkowe miniaturki, stworzone na potrzebę mojej postaci do gry rpg pt. [link widoczny dla zalogowanych]. trochę się namęczyłam nad napisaniem tego. mam nadzieję, że się spodoba. obydwa nie mają tytuły, więc wrzucam oznaczone numerkami.
1.
Tam, gdzie to wszystko się zaczęło.
Mrok spowił miasto wraz z gęstą, mlecznobiałą mgłą. Drzewa wyglądały jak spazmatycznie wykrzywione łapy bestii, żywcem zasypanej zwałami ziemi, na której stał Methor; każdy budynek przypominał walące się zamczysko, z żadnego domu nie padał choć malutki promień światła. Wszechobecna cisza chwytała za serce, przerażała. Żadne stworzenie nie było w stanie jej zakłócić. Żadne prócz zakapturzonej postaci szybko sunącej w księżycowej poświacie. W rękach trzymała zawiniątko, wyraźnie poruszające się pod okrywającym je, czarnym materiałem. Postać skierowała swoje kroki do jednego ze starych, zaniedbanych domów. Kamienne ściany obrośnięte były bluszczem, a brukowana ścieżka do niego prowadząca, otoczona z każdej strony rzędem bezlistnych grabów. Stanęła pod ciężkimi, dębowymi drzwiami, poprawiła tobołek i zapukała. Minęło trochę czasu, za nim na piętrze zapaliło się mdławe światło. Jasny promień padł na jej twarz, oświetlając hebanowoczarną skórę i ciemnozielone oczy. Chwilę potem drzwi otworzyły się i stanęła w nich służka. Była to nastoletnia dziewczyna o długich, kasztanoworudych lokach, ubrana w za dużą nocną koszulę. W ręku trzymała do połowy stopioną świecę na żeliwnej podstawie w kształcie liścia.
- Mogę w czymś pomóc, pani? - zapytała służka zaspanym głosem.
- Muszę porozmawiać z Avishielem. Natychmiast - odpowiedziała, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
- Przykro mi pani, ale pan Avishiel śpi i na pewno nie będzie zadowolony gdy...
- Milcz - przerwała jej. - Nie obchodzi mnie co teraz robi. Muszę z nim porozmawiać bez względu na wszystko, tak więc idź i go obudź, głupia dziewczyno!
Służka skuliła się w sobie.
- D-dobrze, pani.
- Nie trzeba, nie spałem - rozległ się niski, zachrypnięty głos. Drzwi otworzyły się szerzej i stanął w nich wysoki, ciemnowłosy mężczyzna z krótką kozią bródką. Jego lewy policzek i kawałek czoła pokrywały szmaragdowe łuski. Czarne jak węgiel oczy połyskiwały w blasku świecy. To i długi jaszczurzy ogon były resztkami klątwy rzuconej na niego wiele lat temu.
- Co cię, moja droga Valiel, sprowadza w moje skromne progi? - zapytał, odsłaniając rząd białych, lekko spiczastych zębów.
- Ona - odpowiedziała drowka, odsuwając kawałek materiału i odsłaniając ciemnoskórą twarzyczkę śpiącego dziecka.
- Rozumiem - mężczyzna skinął głową. - Wejdź.
Kobieta wślizgnęła się do środka. Dom pogrążony był w ciemności. Mężczyzna zaprowadził ją do salonu. Tam zapalił kilka oliwnych lamp i poustawiał je w strategicznych miejscach. Służka stanęła w progu.
- Coś przynieść, panie? - zapytała.
- Och.. Tak, dla mnie to co zwykle, a dla Valiel myślę, że wino.
Przybyszka skinęła głową. Avishiel wskazał jej miejsce na wysłużonej kanapie. Kobieta spoczęła na wskazanym jej miejscu, rozglądając się po znajomym jej pomieszczeniu. Mężczyzna zasiadł na przeciwko niej w fotelu. Wyglądał starzej niż gdy widzieli się ostatni raz. Na jego twarzy przybyło kilka nowych zmarszczek, we włosach miał więcej siwych pasem. Nie widziała już w nim tego samego odważnego, bezwzględnego skrytobójcy sprzed lat, lecz człowieka zmęczonego życiem.
Zapadła cisza.
- Więc...? - zaczął Avishiel.
- Muszę ją u ciebie zostawić - powiedziała Valiel. - Nie jest ze mną bezpieczna.
- Nie? Ciekawe czemu... - mężczyzna uśmiechnął się sarkastycznie. Do pokoju weszła służka. Podała jej kieliszek z winem, a swojemu panu kubek z jakimś ciemnym, gęstym i mocno parującym płynem.
- Dziękuje, Rebecco. Możesz iść spać - jego ton był nadzwyczaj ciepły i uprzejmy.
- Dobrze, panie - służka wycofała się. - Dobranoc.
- Dobranoc Rebecco.
Valiel upiła łyk wina, obserwując ruchy przyjaciela.
- Wiesz, że to nie jest śmieszne. Mogę ją u ciebie zostawić? Przynajmniej do czasu gdy wszystko się ustatkuje.
- Nie zachowujesz się jak drowka.
- Bo kocham swoje dziecko?
- Bo kochasz. Ogółem.
Prychnęła i zamieszała alkohol w kieliszku.
- Zatrzymasz ją?
- Pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Powiedz mi, kim jest jej ojciec.
Kobieta poruszyła się nerwowo. Ciche westchnienie wydobyło się z pomiędzy jej warg.
- Charen.
Mężczyzna zamrugał kilkakrotnie, ale po za tym nie dał pokazać jaki efekt wywarło na nim to wyznanie. Poprawił się na fotelu i popatrzył na nią uważnie. Pozostaje nadzieja, że dziewczynka nie wda się w ojca.
- Dobrze. Zostaw ją u mnie.
- Jestem twoją dłużniczką.
- Nie pierwszy raz - uśmiech pojawił się na jego twarzy. Valiel dopiła swoje wino i podniosła się z kanapy, wygładzając materiał tuniki. W słabym świetle oliwnych lamp wyglądała nadzwyczajnie pięknie. Białe loki okalały twarz o kształcie serca. Zielone oczy były duże i lekko ukośne. Idealny nos, idealne usta, idealne ciało, pod którym kryła się prawie bezwzględna dusza drowki i zabójcy.
- W takim razie to już koniec mojej wizyty.
- Nigdy nie wpadasz na dłużej - powiedział, wykrzywiając twarz jak niezadowolone małe dziecko.
- Interesy wzywają - położyła córkę na jednej z poduszek. Dziewczynka wciąż spała. Pogładziła ją po główce i skierowała się w stronę okna. Otworzyła je i stanęła na parapecie. Już miała wyskoczyć, gdy odwróciła głowę i spojrzała na niego. - Gdybym jednak nie wróciła... Zaopiekuj się nią jak własną córką - to powiedziawszy zniknęła w ciemności nocy. Avishiel odstawił kubek na stolik i podszedł do niemowlęcia. Wziął ją na ręce.
- Chyba jednak trzeba będzie obudzić Rebeccę - wyszeptał, wychodząc z pokoju.
To był ostatni raz kiedy zobaczyłam swoją matkę, choć byłam zbyt mała by to pamiętać. Avishiel spełnił jej prośbę, tak więc mogę się nazywać jego córką.
2.
Drowka pochyliła się nad łóżkiem, zacisnęła palce na ręce leżącego na nim mężczyzny. Łzy cisnęły się jej do oczu, lecz powstrzymywała je najlepiej jak mogła. Złość i żal rozdzierały ją do środka z taką łatwością jak łapa wilka rozrywa ciało swojej martwej ofiary. Dlaczego mnie to spotkało? To pytanie odbijało się echem w jej głowie.
- Jeśli czujesz potrzebę płaczu, płacz - wysapał Avishiel, krzywiąc się z bólu. Rana na brzuchu znów się otworzyła i już nie miała zamiaru zamknąć. Dni, a raczej godziny lub minuty jej ojca były policzone.
- Wiesz, że jestem drowem. My nie płaczemy - odpowiedziała, przełykając rosnącą w jej gardle gulę. Próbowała przybrać dumną postawę, lecz jej to nie wyszło.
- Jeśli jesteś drowem wychowanym wśród drowów. Ty jesteś wychowana przez człowieka, płacz - powiedział chrapliwie. Zamknęła oczy i odwróciła głowę. Nie potrafiła już powstrzymać łez. Perliste krople spływały po jej policzkach, a następnie podbródku by po chwili skapnąć na białą pościel. Avishiel resztkami sił podniósł rękę i otarł je.
- Jesteś silna. Dasz sobie radę beze mnie - wyszeptał.
- N-niee..
- Tak. A jak nie to Rebecca ci pomoże. Jesteście dla siebie jak siostry.
Luthien klęknęła i oparła czoło o łóżko. Ból był nie do opisania. Ktokolwiek był sprawcą tego wszystkiego, miała nadzieję, że zdycha teraz w jakimś rowie, pokryty krwią i świadomy tego co zrobił, bez nikogo, kto mógłby mu pomóc.
- Luthie, spójrz na mnie.
Podniosła głowę i spojrzała w te czarne oczy. Opanowała dławiący szloch.
- To koniec, Luthie. Koniec mojej podróży po tym świecie. Możesz być pewna, że gdziekolwiek trafię, a miejmy nadzieję, że będzie to lepsze miejsce, będę cię obserwował. Będę z tobą, zawsze. I bądź pewna, że jeszcze kiedyś się spotkamy - wyrzucił z siebie mężczyzna jednym tchem. Jęknął jeszcze ostatni raz i jego oczy zmatowiały. Nie mogąc nic powiedzieć patrzyła jak znika z nich ostatnia iskierka życia. Czuła jak ciepło odpływa z trzymanej przez nią ręki. Gwałtowne łkanie wypełniło pokój.
Zaniepokojona tym dźwiękiem Rebecca wsunęła się do pokoju i zakryła usta dłonią. Z jej oczu popłynęły łzy. Nie była już tą samą młodą służką co tej nocy gdy Valiel zostawiła im swoją córkę. Teraz byłą kobietą, piękną kobietą. Klęknęła przy młodej drowce i objęła ją ramieniem.
Trwały tak przez kilka godzin na zmianę płacząc i wspominając. Nagle Luthien wstała.
- Rebecco... Ty.. Jesteś wolna. Zatrzymaj dom, jest twój. Ja.. Ja odchodzę - powiedziała martwym głosem.
- Luthie.. Nie możesz, to jest twój dom! - zaprotestowała rudowłosa. Drowka pokręciła głową.
- Nie jest, był. Avishiel zmarł, więc nie ma tu już dla mnie miejsca - odpowiedziała i bez słowa wyjaśnienia wyszła.
I tak straciłam ojca...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Guś
Laska House'a
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mam wiedzieć... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:09, 27 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
To jest genialne Jak to zaczęłam wczoraj czytać, to po prostu umierałam z ciekawości co bd dalej ;p xD
Poprawiłam ci parę błędów - literówek.
"szmaragodwe" - "szmaragdowe"
"powiedziaszwy" - "powiedziawszy"
"pomorze" - "pomoże"
;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pineapple
The Master Of Wiertarka
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tu te truskawki? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:13, 27 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
okeej. dzięki Gusiu kochany ;** jak znajdę chwilkę to popoprawiam. huh, głupi AbiWord, nie można na niego liczyć.
miejmy jeszcze nadzieję, że spodoba się adminą w Messirze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|