|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
agathika
Nowy
Dołączył: 16 Lip 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:52, 16 Lip 2009 Temat postu: Bursztyn. |
|
|
Dobra. Raz kozie śmierć To takie opowiadanie, które napisałam na zielonej szkole, gdy wychowawczyni kazała nam napisać coś o morzu. Pisało się trudno, bo mam skłonności do "rozflaczania" (xDDD) fabuły, więc przez parę godzin siedziałam na plaży i pisałam, choć w sumie było to bardzo miłe uczucie. No i skończyłam to nudne, chaotyczne coś. Teraz wyszło, że są to cztery strony w Wordzie. ;D Czekam na krytykę, baardzo to dla mnie ważne.
Błąkałam się bez celu po nagrzanej słońcem plaży, wpatrując się w swoje własne buty. Postanowiłam ich nie ściągać – to miał być taki protest przeciwko moim rodzicom. Zostawili mnie tutaj samą, pragnąc bym wreszcie oderwała się od komputera (na wakacje przywiozłam ze sobą przenośnego laptopa) i od telefonu, przy którym spędzałam średnio półtora godziny dziennie, rozmawiając z koleżankami, które zostały w mieście. Mieście! Tak bardzo za nim tęskniłam!
Nie chciałam jechać na te wakacje – w moim czternastoletnim życiu miałam dużo większych atrakcji niż opalanie się na plaży, ale rodzice się uparli. I cóż miałam zrobić?
Dziś stwierdzili, że nie mogą już dłużej obserwować, jak siedzę przy komputerze i piszę wiadomości na moim ulubionym forum internetowym.
- Musisz wreszcie wyjść na świeże powietrze – powiedziała mama, spoglądając na mnie zmartwionym wzrokiem. Nie lubiłam, gdy tak się patrzyła. Martwiła się, choć przecież nie miała o co.
- Tak, to zdecydowanie dobry pomysł – zgodził się tata, który w krótkich spodniach i zwykłym podkoszulku wyglądał bardzo dziwnie. Surowy wyraz twarzy, który towarzyszył mu nawet tutaj, jakoś bardziej pasował do szarego garnituru, który zwykle ubierał do pracy.
Zadecydowali, że pójdziemy razem na długi spacer po plaży. Nie miałam na to ochoty – wolałam porozmawiać przez telefon z moją przyjaciółką. Byłam wściekła. Powiedziałam rodzicom parę przykrych słów, na co ojciec oświadczył:
- O nie, moja panno! Mam już dość twoich zmiennych nastrojów. Idziemy z mamą na spacer do lasu, a ty zostaniesz na plaży i przemyślisz swoje zachowanie. Przyjdź, gdy będziesz gotowa, żeby nas przeprosić.
- Tylko się nie zgub, kochanie – dodała mama, głosem troskliwym jak zawsze.
- Zgubić się! Nie jestem małym dzieckiem! - oburzyłam się.
Wielce obrażona, nie sądząc, bym mogła ich kiedykolwiek przeprosić, patrzyłam jak odchodzą w stronę lasu. W pierwszej chwili chciałam pójść do miasta, ale po głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że naprawdę mogę się zgubić. W tej mieścinie i tak nie ma żadnego centrum handlowego.
A więc zostałam na plaży. Spacerowałam przy brzegu, nawet nie zerkając na morze, zbyt nadąsana, aby coś takiego mogło mnie zainteresować. Włożyłam do uszu słuchawki i zaczęłam słuchać mojej ulubionej piosenki, ale przeszkadzał mi ten szum, który wydawały fale uderzające o brzeg. Tak pochłonęło mnie wzmacnianie dźwięku w moim odtwarzaczu, że nie zauważyłam potężnej fali zbliżającej się ku moim nogom.
- Ach! - westchnęłam. Miałam mokre trampki. Oczywiście.
Mrucząc pod nosem, przysiadłam na jakiejś kłodzie, która leżała na piasku, najwyraźniej wyrzucona tam przez morze. Byłam w beznadziejnym nastroju. Wyciągnęłam z uszu słuchawki, i schowałam je wraz z odtwarzaczem do kieszeni. Nie miałam pojęcia, ile już czasu spędziłam na tej plaży, ale słońce zbliżało się już ku horyzontowi. Minuty spędzone tutaj wydawały mi się wiecznością. Zauważyłam, że ludzie przechadzający się po plaży przyglądają mi się z jakimś dziwnym wyrazem twarzy. Tak, wyglądałam i czułam się fatalnie, nie miałam się czemu dziwić.
Właśnie wylewałam wodę z moich butów, gdy spostrzegłam zbliżającą się do mnie jakąś postać. Przestraszyłam się, gdy zdałam sobie sprawę, że jest to siwy, przygarbiony staruszek. Miał na sobie długi, ciemny płaszcz (zdziwiłam się, jak mógł w nim wytrzymać podczas takiego upału), zniszczoną koszulę. Na bosych nogach miał nieokreślonego koloru spodnie z postrzępionymi nogawkami. Sprawiał wrażenie, jakby był jakimś włóczęgą, można się było go bać, jednak mój strach przed nim zniknął prawie tak szybko, jak się pojawił. Wszystko dlatego, że z pomarszczonej, zamyślonej twarzy starca bił wielki, wszechogarniający spokój. Patrzył na mnie, jakby pytając, czy może usiąść obok. Pokiwałam twierdząco głową.
Zdałam sobie sprawę, że nadal trzymam w ręce mokrego trampka, więc ubrałam go i znów zerknęłam na staruszka. Miał zadumany wyraz twarzy i nieobecny wzrok. Siedzieliśmy tak przez chwilę, aż zaczęłam się zastanawiać, czy nie wrócić do rodziców.
- Nie chcesz tu być – rzekł znienacka starzec cichym, nieco tajemniczym głosem. Zdziwiło mnie to – zwykle nie tak rozpoczyna się rozmowę z nieznajomą osobą. A poza tym, powiedział to właśnie w tym momencie, gdy ja pomyślałam, że chcę wracać. Zupełnie jakby czytał w moim umyśle.
- Nie chcesz tu być – ciągnął staruszek. - Morze ci się nie podoba. Lepiej wracaj do swoich rodziców, niepokoją się o ciebie .
Tak, to było bardzo dziwne. Skąd wiedział, że nie podoba mi się pobyt tutaj? Jak się domyślił, że rodzice na mnie czekają i martwią się o mnie? W pierwszym odruchu chciałam wstać i uciec gdzie pieprz rośnie, ale nie mogłam ruszyć się z miejsca. Nogi jakby wrosły mi w ziemię.
- Nnie, zostanę ttutaj – wyjąkałam. Staruszek spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami i mówił dalej. Jego niski głos mógłby mnie bez wątpienia uśpić, gdybym tylko nie była tak przejęta i zaintrygowana jego postacią.
- Morze nie jest dla ciebie piękne. Nie dostrzegasz jego uroku. Powiesz mi, dlaczego?
Po co, do licha, zadawał takie pytania, skoro i tak czytał w moich myślach? Mogłam milczeć, ale jakaś dziwna siła kazała mi odpowiedzieć na jego pytanie.
- Bo jest nudne. I monotonne – powiedziałam, zgodnie z moimi wcześniejszymi przemyśleniami. Starzec znów na mnie popatrzył – tym razem jego oczy były bez wątpienia smutne.
- A więc masz bardziej interesujące zajęcia? - spytał. Odpowiedź na to pytanie była zbyt oczywista.
Tak -szepnęłam. Gra na komputerze, rozmowy z koleżankami, oglądanie telewizji... Przy tych wszystkich atrakcjach pobyt nad morzem wydawał mi się udręką.
- Nie rozumiem, jak może ci się wydawać, że tu jest monotonnie. Udowodnię ci, że wcale tak nie jest. Nawet się nie spodziewasz, jak wyjątkowe jest to miejsce.
Nie wiedziałam, w jaki sposób odpowiedzieć, więc milczałam. A moje myśli układały się w jeden wielki znak zapytania. Ciekawe, czy takie rzeczy da się odczytać telepatycznie, pomyślałam.
Staruszek mówił dalej, tylko jego głos był jakby weselszy, żywszy. Widocznie mówiąc o morzu był w swoim żywiole.
- Spójrz na mewy, tam, w górze. Czy widzisz, jak wesoło się ze sobą bawią? Ścigają się, przekrzykują. Nigdy nie spotkałem bardziej intrygujących ptaków niż mewy. Nie są, co prawda, najmądrzejsze, ale mają w sobie coś, czego brakuje najbardziej rozumnym ptakom na świecie. Przepadają za jagodami – w tym momencie na jego twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu.- No, chodźcie tu! – to wołając, uniósł wysoko rękę, w której trzymał jakiś woreczek.
Zdziwiło mnie, że gdy tylko to zrobił, mewy jak na komendę zaprzestały swoich zabaw w powietrzu i wszystkie, bez ani jednego wyjątku, przyleciały w naszą stronę. Nigdy nie sądziłam, że są aż tak piękne. Wpatrywałam się w nie jak zaczarowana, gdy staruszek rzucał im znajdujące się w woreczku drobne ciemne owoce. Biły się o każdą jagodę, wydając z siebie śmieszne, mewie odgłosy. Po chwili odleciały, a starzec kontynuował.
- Popatrz na piasek – oboje zerknęliśmy na złoty piach, znajdujący się pod naszymi nogami. - Czy jest na świecie jakakolwiek rzecz doskonalsza niż piasek? Choćbyś bardzo się starała, nie policzysz, ile jego ziarenek znajduje się na świecie. Nie policzysz nawet, ile piasku jest w piaskownicy, w której bawi się małe dziecko. Jest go nieskończenie wiele, z pewnością nie istnieje nawet taka liczba. Dotknij go, czujesz, jaki gorący? Widzisz, jak cudownie mieni się w słońcu?
Tak, on miał rację. Przelewałam garść piasku z ręki do ręki, nie mogąc się nadziwić, że wcześniej tego wszystkiego nie dostrzegałam. Kiedyś był on jedynie rzeczą, którą wysypywało się z butów. Kiedyś?! Zaledwie pół godziny temu!
- Spójrz na te bawiące się dzieci. Widzisz, jak budują zamki z piasku? Czemu ty już tego nie robisz? - zapytał. Moja reakcja była natychmiastowa.
- Nie jestem dzieckiem!
- Nie, już nie jesteś, niestety. Ale czasem każdemu potrzebna jest chwila zabawy. Chodź. - Starzec wstał z kłody i ruszył w stronę morza, gdzie małe dzieci pozostawiały po sobie mnóstwo piaskowych zamków. W pierwszej chwili nie miałam ochoty za nim iść, ale w końcu się poddałam. Chyba po prostu nie mogłam się doczekać, aż znów coś opowie.
- Zbuduj coś – rzekł, gdy znaleźliśmy się już niemal przy brzegu, a pod naszymi nogami leżał mokry piasek.
- Ale co? - spytałam. Czułam się głupio. Szczerze mówiąc, byłam zażenowana tym, że nie wiem, co mogę zbudować z piasku. Dzieci chyba nie miały z tym problemów. To była pierwsza chwila w moim życiu, gdy żałowałam, że nie jestem małym dzieckiem.
- Cokolwiek – uśmiechnął się staruszek, śmiejąc się chyba po raz pierwszy w ciągu naszej krótkiej znajomości.
- Mhm, no dobrze – mruknęłam.
Uklęknęłam na piasku i zaczęłam budować jakąś rzecz o bliżej nieokreślonym kształcie. Zaczęłam ją budować i nagle z mojej głowy zniknęły wszelkie obawy. Po prostu. Przestałam się przejmować, co powiedziałyby moje koleżanki, gdyby mnie teraz zobaczyły, przestałam w ogóle myśleć o czymkolwiek. Wszystko, co do tej pory było dla mnie istotne, wydawało mi się nieważne. To było bardzo dziwne i zarazem bardzo szczęśliwe uczucie.
Nigdy nie przypuszczałam, że coś tak błahego jak budowanie „zamku” z piasku (choć trudno było to nazwać zamkiem) może mi sprawić tyle frajdy, mimo świadomości, że tajemniczy starzec nadal bacznie mnie obserwuje. Gdy budowałam tę piaskową budowlę czułam się... inaczej. Jakbym nie była sobą. A może właśnie to byłam prawdziwa ja, a ta naburmuszona dziewczyna była tylko maską, żeby ludzie nie poznali, kim jestem w rzeczywistości? Gdy skończyłam, staruszek znów się uśmiechnął.
- A teraz spójrz na morze. Mówiłaś, że jest monotonne. Popatrz na te fale. Widzisz? Są mniejsze, większe... Ściągnij te buty, będzie ci łatwiej iść.
Posłusznie ściągnęłam moje trampki i podreptałam za starcem, który nadal kontynuował przekonywanie mnie do uroku morza. Ale ja i tak czułam, że już prawie mu się udało.
- Niektóre fale są wzburzone, a widzisz tamte, hen, daleko? One są spokojne... Każda z nich ma swój czar. Podejdź bliżej, nie bój się zamoczyć nóg. Spójrz na kolor morza. Widziałaś kiedykolwiek taki piękny odcień błękitu?
- Nie – szepnęłam oczarowana. Jak mogłam wcześniej tego nie dostrzegać? Ten staruszek otwierał mi oczy na całe piękno tego świata. I pomyśleć, że jeszcze przed godziną błąkałam się w tym samym miejscu, znudzona wszystkim, co miało jakikolwiek związek z morzem! Jak mogłam być taka ślepa?!
- Popatrz, ile kryje w sobie skarbów – starzec pochylił się nad wodą, włożył do niej rękę i wyciągnął mnóstwo muszelek oraz kamyków. Były śliczne. Chwycił moją dłoń i wsunął mi do niej jakiś duży kamień. Ale nie zdążyłam mu się przyjrzeć, bo wyruszyliśmy w dalszy spacer.
Było mi tak jakoś lekko na sercu. Szłam uśmiechnięta, wpatrując się z wdzięcznością w przygarbioną sylwetkę staruszka. Słońce powoli zaczęło się chować za horyzont, a niebo przybierało gorące barwy: czerwony, pomarańczowy, żółty... Starzec wraz ze mną obserwował to piękne zjawisko.
- Czy istnieje coś bardziej niesamowitego niż zachód słońca nad morzem? - zapytał znienacka. - Spójrz. Na tę jedną chwilę twarze wszystkich ludzi zwracają się w jedną stronę. Słyszysz ciszę? Nikt nic nie mówi. Wszyscy podziwiają w niemym zachwycie.
- Dziękuję panu – powiedziałam, obserwując jego zamyślony profil. - Pan chyba już wie, że otworzył mi oczy na piękno?
Co się dziś ze mną dzieje? Mówiłam jak Ania z Zielonego Wzgórza, czy jakaś inna do przesady romantyczna postać książkowa. Dziwne, ale wcale nie było mi z tym źle.
- To moje zadanie – uśmiechnął się mój towarzysz. - Słońce już zaszło. Twoi rodzice czekają. Idź już, idź, i bądź pogodna.
- Dziękuję panu jeszcze raz! Dziękuję! Do widzenia! - wołałam, biegnąc w stronę lasu, gdzie majaczyły sylwetki moich rodziców. Czułam, jakby w jakiś dziwny sposób całe moje życie odmieniło się raz na zawsze.
Gdy podeszłam do rodziców, od razu rzuciły mi się w oczy ich twarze. Mama była oczywiście zmartwiona, a tata jak zwykle surowy.
- Mam nadzieję, że przemyślałaś swoje zachowanie – rzekł ojciec. No tak, przy naszym ostatnim spotkaniu byłam potwornie wściekła na nich oboje. Teraz trzeba było to naprawić.
- Przepraszam was – powiedziałam szczerze. - Naprawdę, ja... zachowałam się beznadziejnie. W ogóle, zawsze zachowuję się beznadziejnie. Przepraszam. No i... dziękuję, że mnie tu przywieźliście. Naprawdę.
Mama uśmiechnęła się, nawet twarz taty się rozpogodziła.
- Widzę, że twoje zdanie o morzu się zmieniło. Jakim cudem?
- To długa historia, tato – odparłam ze śmiechem.
- Co tam trzymasz w ręce, skarbie? - zainteresowała się mama. Otwarłam dłoń i naszym oczom ukazał się kamień, który podarował mi staruszek. Był duży, okrągły, lśniący, koloru intensywnie złotego. Wyglądał jak... nie, to nie mogła być prawda.
- Bursztyn? - pytał ojciec.
- Najprawdziwszy bursztyn! - wołała mama.
Gdy rodzice byli zajęci oglądaniem i podziwianiem kamienia, ja zerknęłam kątem oka na morze. Słońce już zaszło, niebo przybrało różową barwę, zapadał zmierzch. Ale tajemniczego starca już nie było na brzegu.
Zniknął.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Pineapple
The Master Of Wiertarka
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tu te truskawki? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:08, 16 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
kitku, przy tobie ja mój wen i ogółem mój dar od boga (nie drogie dzieci, nie mówi się już talent, mówi się dar od boga ) nabierają kompleksów, wiesz? szczerze to nie jestem w stanie wydusić z siebie żadnego sensownego komentarza. mam totalną pustkę w głowę. nic. zero. nada.
jakby to napisali na innym forum: kot odgryzł mi język
choć, nie. jest jedna rzecz, którą muszę napisać:
Cytat: | Miałam mokre trampki |
przekleństwo każdego trampkarza
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pineapple dnia Czw 15:15, 16 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mariet
Jego Geisha
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: się biorą dzieci? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:51, 16 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
ładnie opisujesz ; >
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Guś
Laska House'a
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mam wiedzieć... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:08, 16 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Śliczne Uwielbiam takie opowiadania Brawo i pisz dalej xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karo3
Bazgrolnik
Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:29, 18 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
łładne, wg mnie warto było tyle siedzieć na plaży, napisz coś jeszcze dobrze? *prosi* fajnie się czytało, ja chcę jeszce trochę!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agathika
Nowy
Dołączył: 16 Lip 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:51, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Ojeej, dziękuję wam bardzo za takie miłe komentarze^^, chociaż miała być krytyka xD Anas, to znaczy Fray, pardon ;D, nie waż mi się tak mówić! To JA przy tobie ZAWSZE czułam się jak ostatnie zero!
Postaram się niedługo coś napisać, chociaż mam pustkę w głowie, brak pomysłów :/ I weny też ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pineapple
The Master Of Wiertarka
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tu te truskawki? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:56, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
przy mnie jak zero? jak ja czytam te moje koszmary z fz to normalnie płakać mi się chce... jezu. dwóch zdań porządnie skleić nie potrafiłam (nie żeby teraz jakoś przewspaniale mi to szło ;p)
mam nadzieję, że wen wróci i niedługo przeczytam coś twojego ;3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agathika
Nowy
Dołączył: 16 Lip 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:06, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Nie pamiętam twoich pierwszych opowiadań na FZ-ecie, mi chodzi raczej o te troszkę późniejsze^^ I twoje pomysły ;D
Zaraz napiszę do weny, żeby się pośpieszyła xP Cholera by ją czasem wzięła ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pineapple
The Master Of Wiertarka
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tu te truskawki? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:13, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
taak.. znam ten ból. wen zło wielkie.
troszke późniejsze, czyli te obecne? ;p i tak zdecydowanie piszesz lepiej ode mnie. ja wciąż mam chory problem z opisami... a twoje są cudowne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agathika
Nowy
Dołączył: 16 Lip 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:16, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Taaak, te obecne i te które jakiś rok temu, może, dawałaś na FZ ;D
Nie chcę wyjść na jakąś przesadnie skromną, ale moje opisy to dno. -.- A zresztą, i tak fabuła jest ważniejsza, a u mnie z pomysłami na fabułę zazwyczaj jest kiepsko. xP Nie pocieszać mnie, błagam. ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pineapple
The Master Of Wiertarka
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tu te truskawki? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:20, 19 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
i opisy i fabuła ważne, więc możemy to ująć jako remis - piszemy na prawie równym poziomie
a pomysły - do mnie zaparsam. mój mózg to istna wylęgarnia pomysłów, które nigdy nie zostaną spisane.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|